piątek, 10 czerwca 2016

5. Dwie Twarze


Jechali w ciszy, on skupiony na drodze, a ona wpatrzona w przemijające krajobrazy za szybą samochodu.
– Powiesz mi o co chodzi czy będziesz znowu ryczeć? – Burknął i zacisnął dłonie na kierownicy.
– Niedoczekanie.
Rayna uparcie wbiła wzrok w nieokreślony punkt przed sobą, usilnie ignorując siedzącego obok chłopaka. Nie miała zamiaru odpowiadać na żadne pytania ani tłumaczyć swojej reakcji. Zrobiła co chciał – powiedziała rodzicom Shannon, że wyjeżdża i prawdopodobnie już nigdy nie wróci. Wywiązała się ze swojej małej umowy, a Aiden nie miał prawa mieć do niej jakichkolwiek uwag. Po tym incydencie, postanowiła ostatecznie skończyć przygodę z udawaniem i wrócić do swojego nudnego, ale spokojnego życia.
– Zatrzymaj się tutaj. – Rozkazała sztywno i gdy auto stanęło pod kamienicą, szybko z niego wysiadła. Nie uraczyła blondyna krótkim „Cześć”, ponieważ miała go stanowczo dość, jego obecności, jego arogancji i jego… całokształtu. Nic ich nie łączyło, jedynie krótka gierka, w którą grała Rayna i w której główną bohaterką była nieżywa sobowtórka dziewczyny. Tu rodzi się problem. Po wizycie u rodziców dziewczyny, Rayna nie była całkowicie pewna, że ich podobieństwo to czysty przypadek.
Z ulgą przestąpiła próg mieszkania, w którym panowała duchota. Szybko otworzyła wszystkie okna, aby przewietrzyć wnętrze. Gdy zdejmowała kurtkę, przypomniała sobie o komórce Shannon. Nie miała swojego telefonu, ale przysięgła sobie, że czym prędzej go kupi i wyrzuci ten, którego dotąd używa.
Była szesnasta i teoretycznie powinna zbierać się do pracy, jednak dzisiejszy dzień wyprał z Rayny wszelkie siły. Wykręciła numer do szefa, lakonicznie usprawiedliwiła swoją nieobecność. Nim się rozłączyła, usłyszała stek przekleństw i gróźb skierowanych w jej stronę. Westchnęła ciężko, odrzucając telefon na bok i przyrzekła w myślach, że w najbliższym czasie znajdzie lepszą pracę.
Od momentu, gdy przejęła obcą tożsamość, jej życie przebiegało według utartego schematu: iść spać, iść na uczelnię, iść do pracy, spotykać się z dziwnym znajomym Shannon, wysłuchiwać jego gróźb, ulegać jego rozkazom, obawiać się o swoje dalsze losy. Było to męczące i na pewno nie funkcjonowało na dłuższą metę. Przynajmniej zakończyła rozdział zwany „Aidenem”. Tak jej się wydawało.
Przysnęła na godzinkę lub dwie, ale z błogiej drzemki wyrwał ją dźwięk telefonu. Przeklęła i odebrała po omacku połączenie.
– Nie chcę z tobą rozmawiać, zakończyłam tą szopkę, a teraz odpierdol się ode mnie i mojego życia! – Wysyczała i rzuciła telefonem o podłogę.
Gdy usłyszała trzask, kolejny raz zabluźniła, przeklinając w myślach swoją głupotę i lekkomyślność. Podniosła urządzenie i z niemałą ulgą stwierdziła, że podczas upadku ucierpiała jedynie szybka. Zablokowała kolejne połączenie od Aidena, który uparcie do niej wydzwaniał. Gdy znudziło jej się ignorowanie kolejnych prób kontaktu, wyłączyła telefon i wzięła laptopa, po czym umieściła go na swoich kolanach.
Weszła na Skype’a i zobaczywszy, że jej mama jest dostępna, kliknęła w jej imię.
Nie minęło parę sekund, a na ekranie pojawiła się twarz kobiety, która przywitała córkę lekkim grymasem na twarzy. Rayna wiedziała, że matka nigdy nie była czuła w stosunku do niej, więc nie oczekiwała wesołego uśmiechu albo wybuchu radości na jej widok.
– Hej mamo. – Rayna przywitała się i skinęła głową do ojca, który pojawił się za plecami żony.
– Rayna, ostatnio nie dzwoniłaś. – Oznajmił i spojrzał na nią z udawanym wyrzutem. Roześmiała się na ten widok i przewróciła oczami. Mężczyzna zawsze był dla niej najlepszym przyjacielem, który umiał ją rozbawić oraz żartować z błahych rzeczy, tylko po to, aby rozweselić swoją „córeczkę”.
– Tato, wiesz, studia i praca. Trochę dużo się dzieje. – Wzruszyła ramionami. –  A jak u was, w Londynie? Biznes się kręci?
Miał już odpowiadać na jej pytanie, ale żona uciszyła go gestem ręki.
– Ojciec prawdy ci nie powie. Nie jest źle, ale bywało lepiej. Gdyby chociaż ruszył głową i zatrudnił lepszych pracowników, zarobki byłyby o dwa razy większe. – Zamarudziła i trąciła swojego partnera łokciem w bok.
– Jak zawsze szczera – Podsumowała Rayna, ale powoli zmierzała do sedna sprawy, w której dzwoniła. – Ostatnio wydarzyło się wiele szalonych i dziwnych rzeczy, ale muszę was o coś zapytać. – Urwała, widząc ich miny. – Tylko szczerze, wiecie, że rozpoznam, że mijacie się z prawdą.
Matka burknęła coś pod nosem, ale ucichła, gdy córka zaczęła mówić poważnym tonem.
– Spotkałam… pewną dziewczynę.
– Jesteś lesbijką?! – Wykrzyknęła kobieta i zerwała się z krzesła, na którym siedziała, o mały włos go nie wywracając. – Tak się zabawiasz w Sydney? Boże Święty…
– Mamo. – Syknęła, próbując powstrzymać rozdrażnienie jej gwałtownością i wysuwaniem pochopnych wniosków. Nie była dobrym słuchaczem, nigdy. Zawsze przerywała córce w połowie zdania i wtrącała swoje racje.
– Nie jestem lesbijką. – Oświadczyła opanowanym tonem i wzięła głębszy oddech. – Spotkałam pewną dziewczynę, z którą widocznie mam jakieś połączenie. Wiem, że moje przypuszczenia mogą być nieracjonalne, ale czy to możliwe, że mam siostrę bliźniaczkę?
Głosy po drugiej stronie ekranu zamilkły. Wszyscy jakby wstrzymali oddech, oczekując na swoje relacje. Rayna lustrowała twarze rodziców, którzy albo wymienili między sobą krótkie spojrzenia, albo wlepili wzrok w swoje nogi.
– Nie, nie masz siostry bliźniaczki. – Matka Rayny parsknęła śmiechem, który wydawał się dziewczynie przesadzony i sztuczny.
– Cóż, tak tylko pytałam. – Zagryzła wnętrze policzka, gdy zobaczywszy ich reakcję, jej obawy się pogłębiły. Matka zawsze udawała dobrą minę do złej gry, ale ojciec nigdy nie przybierał maski, tylko z jego twarzy można było czytać niczym z otwartej księgi. To właśnie zaniepokoiło Raynę, gdy zobaczyła jego milczenie i pusty wzrok.
Rozmawiali jeszcze przez parę minut, tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Matka zaczęła marudzić na temat jej przeprowadzki, ale Rayna nie traktowała tego jako nowość. Gdy wcisnęła przycisk kończący konwersację wideo, z ulgą zamknęła klapę laptopa.
Włączyła komórkę, mając nadzieję, że Aiden przestanie do niej wydzwaniać. Usunęła 20 nieodebranych połączeń z historii, po czym miała wygasić ekran, ale przeszkodził jej dźwięk połączenia.
Rayna siedziała jak na szpilkach, patrząc na leżący przed nią telefon. Niejaka Aisha uporczywie próbowała skontaktować się z Shan, nie przestając nawet na minutę. Gdy nagle urządzenie ucichło, dostała sms’a.
„Nie było łatwo zdobyć, ale mam to. Na jutro przynieś kasę. Lepiej się nie obijaj.”
Wpatrywała się w ekran osłupiała, podejrzewając, że Shannon musiała być zamieszana w jakieś podejrzane interesy.
Toczyła walkę w swojej głowie, jeden głos dosadnie mówił, że skończyła z udawaniem i nie powinna interesować się losami zmarłej już dziewczyny. Drugi zaś, kusił ją, aby jeszcze trochę prowadziła tą grę, głównie z racji tego, że rodzice nie powiedzieli jej prawdy i jej podejrzenia mogą mieć sens.
Nieświadomie zagryzała dolną wargę, ale przestała, gdy poczuła lekkie ukłucie i metaliczny smak. Zaklęła i automatycznie wystukała wiadomość do Aishy.
„Przynieś to jutro o 11 pod Silver Club. Ja dam ci kasę.”
Jej palec na chwilę zawisnął nad przyciskiem wysyłania, ale finalnie zrobiła to. Ponownie włączyła się do gry, która okazała się dziwnie intrygująca.
~~*~~
– Jednak zechciałaś się spotkać, jak miło. – Następnego dnia Aiden stanął przed drzwiami Rayny i spojrzał jej przez ramię. – Ładne mieszkanko. Twoje?
– Teoretycznie. Proponuję wymianę informacji. Ja dam ci to, czego nie wiesz o Shannon, a mianowicie imię jej dilera, a ty wyśpiewasz mi wszystko co o niej wiesz.
Popatrzył na nią z powątpiewaniem, po czym wyminął zgrabnie jej sylwetkę i skierował w stronę kanapy.
– Uznam to za pozytywną odpowiedź. – Mruknęła i zamknęła drzwi.
– Jak nazywa się jej diler? – Zapytał szybko zanim Rayna zdążyła usiąść na fotelu obok.
– Najpierw ty. W końcu wczoraj wydzwaniałeś do mnie chyba z tysiąc razy, więc czegoś chciałeś. Co wiesz o rodzicach Shannon?
Przewrócił oczami i puścił pod nosem jakąś uwagę, ale ostatecznie zaczął mówić.
– Niewiele. Rzadko bywała w domu, a jeśli już, to wciąż się z nimi kłóciła. Głównie z powodu jej choroby, ale to inna historia…
Uniosła brwi w geście zaskoczenia i kiwnęła głową, aby kontynuował.
– Była faszerowana lekami, od dziecka chorowała na depresją bipolarną i miała jakieś chore schizy. Ogólnie odkąd zdiagnozowano u niej jakąś chorobę psychiczną, przebywała pół roku w psychiatryku, ale uciekła. Nikt jej nie złapał, z nikim się nie kontaktowała. Ukrywała się i wychodziło jej to nieźle.
Na chwilę zamilkł i głęboko nad czymś rozmyślał. Rayna analizowała wiadomości, jakie przekazał jej Aiden i z jakiegoś powodu zaczęła współczuć Shannon.
– Zrobiła coś, co ją zniszczyło. To było tydzień po ucieczce z oddziału. Nie miała leków, zachowywała się jak opętana i… Potem mi o tym powiedziała, była roztrzęsiona i strasznie się bała. Obiecałem milczeć i ją kryć. Zgodziła się na to, żebym zainstalował na jej telefonie aplikację śledzącą, dzięki czemu mogłem znaleźć ją i zanieść jej leki, które trochę ją uspokajały. Jednak znałem jej położenie tylko wtedy, kiedy ona tego chciała. Włączała dostępność, gdy potrzebowała leków, a wtedy wiedziałem, gdzie jest. W innym wypadku nie mogłem w żadnych stopniu się z nią skontaktować. Jednak miałem pewność, że jest bezpieczna.
– Nie spodziewałam się tego usłyszeć… – Wydusiła i spojrzała na swoje dłonie. – Byłeś dla niej dobrym przyjacielem.
– Czy ja wiem? – Zadrwił gorzko. – Gdybym był dobry, byłbym przy niej i nie pozwolił się izolować, a potem nie doszłoby do tragedii.
– Nie mogłeś na nią wpłynąć, tym bardziej, że była niepoczytalna.
– Nic nie jest niemożliwe. – Wzruszył ramionami, niby obojętnie, ale po jego twarzy było widać, że na nowo przeżywa śmierć swojej przyjaciółki.
– Dilerem Shannon była Aisha. Znasz ją? Wczoraj ktoś taki do mnie dzwonił. 
Aiden zamyślił się, prawdopodobnie szukając w głowie osoby o takim imieniu.
– Cholera, nie. To znaczy, nie wiem. Chyba diler nie podawałby prawdziwego nazwiska, podczas kontaktowania się z klientem, prawda? – Warknął i przeczesał palcami włosy. – Gratulacje Sherlocku.
– Pogratulujesz mi po spotkaniu z Aishą. Czy jak tam jej. – Machnęła ręką i obserwowała jego lekko malujące się zdziwienie.
– Napisała do mnie, że ma towar. Odpisałam jako Shannon i ustaliłam spotkanie. A ty idziesz ze mną. – Wyjaśniła pokrótce i chwyciła leżącą obok torebkę. – Idziesz czy nie? O jedenastej pod Silver Club.
– I co? Będziesz kupować narkotyki od tej babki?
– Nie. – Obruszyła się. – Ty zobaczysz czy ją znasz. Jeśli tak, dam ci chwilę na gorzkie żale i wyjaśnienie z nią parę spraw. Myślę, że tego chcesz.
– Marzę o tym. – Przewrócił oczami i szybko wyszedł z mieszkania, zostawiając Raynę w tyle.
– Dżentelmen w cholerę! – Krzyknęła za nim, ale on był już piętro niżej. 
Zamknęła drzwi na klucz i zbiegła na dół, próbując dogonić Aidena, którego miała dosyć, ale jak na złość, mógł być odpowiedzią na wiele pytań, które wirowały w jej głowie.

~~*~~
Przepraszam za takie opóźnienie w dodawaniu rozdziału, ale ostatnie tygodnie były męczarnią, ostatnie podrygi na poprawienie ocen, masa niepotrzebnych testów, projektów... Dobrze, że mam to za sobą. Teraz z kolei opóźnienie w dodawaniu może przedłużyć się do max. 3 tygodni, ale nie sądzę, że będę dopuszczać się czegoś takiego często. 
Dziękuję wszystkim komentującym i obiecuję, że w najbliższym czasie (może w ten weekend) nadrobię wasze opowiadania. 

Pozdrawiam
Dellirah 


10 komentarzy:

  1. Cześć.
    Rozdział bardzo ciekawy. Coś czuje, że ciąg dalszy potoczy się w interesujący sposób. Byłam przekonana, że Shannon to siostra bliźniaczka Rayny. Teraz chcę wiedzieć jakie jest pomiędzy nimi powiązanie. Chyba, że rodzice ją okłamali. No i choroba Shannon, kurcze dziewczyna miała straszne życie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, mam ogromną nadzieję, że uda Ci się go dodać trochę szybciej;>
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny!
    http://bigxliar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję wyrobić się z czasem, ale myślę, że dodam go szybciej niż ten. Naprawdę, to wstyd tak dodawać nieregularnie, ale miałam "związane ręce".
      Dziekuję!
      Pozdrawiam
      Dellirah

      Usuń
  2. Jesteś lesbijką?! - matka Rayny jest taka, jakiej sie spodziewałam. Zaborcza i oschła... ale nie o tym.
    Co z tą Rayna? Ja już dawno uciekłabym gdzie pieprz rośnie i się odcięła, a ta leci na spotkanko z dilerką. Szalona:D
    No i... Shann była jej bliźniaczką- na stówę! Tylko dlaczego je rozdzielono? No i jak to wszystko potoczy się dalej? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Zapraszam do mnie:
    cursed-child.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że rodzice Rayny nie mówią jej całej prawdy. Muszą wiedzieć o tym, że miała siostrę i ukrywają to przed nią. Tylko ciekawe dlaczego jak Rayna kiedyś i tak tą prawdę pozna.
    Shannon musiało być trudno żyć z tą chorobą. Może miała już tego dość i dlatego się zabiła.
    Dlaczego Rayna dalej prowadzi tą grę. Spotkanie z Aishą może ją wpakować w jeszcze większe kłopoty.

    Czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. One jak nic są bliźniaczkami :P.
    Fajnie, że jest Shan była powiązana z jakąś grubszą sprawą, jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam przekonana, że Rayna przestanie toczyć już gierkę i podda się poszukiwaniu informacji na temat ewentualnej siostry bliźniaczki. A tu proszę, pojawia się jakaś Aisha, a nasza bohaterka postanawia ciągnąć to dalej. No cóż, stąpa po grząskim gruncie, ale mam nadzieję, że przynajmniej w jakiejś części osiągnie swój cel.
    Aiden może być bardzo pomocny, ale póki raz po raz przeżywa śmierć Shannon, nie sądzę, by na wiele się zdał. Chodzi o to, że do wszystkiego podchodzi bardzo nerwowo, trochę emocjonalnie. Mam też wrażenie, że w pewien sposób "wyżywa się" na Raynie. Jakby to była jej wina, że Shan zginęła. I jakkolwiek Rayna by to sobie tłumaczyła, że nie zdążyła jej uratować, w żaden sposób nie była odpowiedzialna za jej śmierć.
    A tak w ogóle, mimo że rozdziały są krótkie, mają w sobie tyle treści, że ja nie umiem tak wiele umieścić w rozdziale na sześć stron, w których więcej zapychaczy, aniżeli tego, co planowałam początkowo w nich umieścić. :D
    Idę dalej! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zjadło mi komentarz, agr...
    Aiden mistrzem subtelności raczej nie jest.
    Zaskoczyło mnie skojarzenie mamy Rayny. Kobieta bardzo... bezpośrednia.
    Shannon miała nieciekawie, delikatnie mówiąc...

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie, będąc szczera, liczyłam jednak na jakieś spektakularne wytłumaczenie, ich podobieństwa. To, że są bliźniaczkami, wydawało mi się oczywiste, więc zbyt proste. Czy przypadkiem, to nie było jakoś tak, że czasami te najłatwiejsze tropy, są trafne ?
    Jak już mówiłam, nie rozumiem postępowania, głównej autorki. Ja za chiny ludowe, nie spotkałabym się z tą kobietą. Mogła jechać do rodziców i próbować na siłę wyciągnąć informację. Z matką jak widać, byłby problem, ale Tata..

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy to w tym rozdziale było, czy w kolejnym, bo przeczytałam już obydwa, ale była wzmianka o schemacie, systematyczności, że jej życie to studia, praca, spotkania z kolegą umarłej, a przecież to trwa dopiero od kilku dni (chyba 2 czy 3), więc za mało, by wrzucać go do tego schematu, nie sądzisz?
    Ona jest pewna, że są bliźniaczkami i że jej rodzice pozbyli się dziecka, a mnie się wydaje, że wcale nie musi tak być. Równie dobrze matka mogła je porzucić w szpitalu i mogły zostać rozdzielone (już wiem, że tak nie było, ale gdy czytałam ten rozdział, to właśnie takie miałam myśli, więc postanowiłam się z tobą nimi podzielić).
    Poza tym martwi mnie to, że nie odpisujesz na moje komentarze, a przez to nie wiem czy warto je pisać. Niektórzy uważają, że autorzy nie zaglądają na swoje zakończone opowiadania i mają w dupie czy ktoś je jeszcze czyta, czy też nie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń