Rayna zakryła usta drżącą dłonią, a łzy nie przestawały płynąć po
jej policzkach. Przecież to niemożliwe, pomyślała. Jakim cudem mogły wyglądać
jak dwie krople wody, skoro nie miała rodzeństwa?
Gdy otrząsnęła się z szoku, w popłochu zaczęła przeszukiwać
kieszenie w skórzanej kurtce zmarłej blondynki. Robiła to, starając się nie
zostawiać odcisków palców, więc naciągnęła na dłonie rękawy bluzy. Czuła się
okropnie z tym co robi, ale musiała dowiedzieć się chociaż jak ma na imię.
Dotykając wypukłości w ubraniu dziewczyny, rozglądała się dookoła, ale na ulicy
panowały pustki. Nie znalazła żadnych dokumentów, tylko telefon komórkowy,
który szybko wsadziła w tylną kieszeń spodni.
Ponownie upewniła się, czy aby na pewno nie jest obserwowana, po
czym podbiegła do miejsca, gdzie upadła jej komórka, gdy rozmawiała z funkcjonariuszem
policji. Gdy ją podniosła, ekran był cały czarny i nie reagował na dotyk. Rayna
zaklęła i zacisnęła przedmiot w ręce. Ostatni raz spojrzała na dziewczynę i
wzięła głęboki oddech. Miała nadzieję, że ktoś jednak przyjedzie na miejsce
zdarzenia i zabierze ciało oraz dochowa godnego pochówku. Było jej ciężko na
sercu i czuła się okropnie oraz w jakiś sposób winna, jakby to ona ją
zabiła. W jednej chwili pożałowała przeszukiwania kieszeni, uznając to za swego
rodzaju zbezczeszczenie zwłok. Jednak potem odrzuciła złe myśli od siebie,
ponieważ była wstrząśnięta ogromnym podobieństwem i miała prawo dowiedzieć się
więcej, prawda?
Ruszyła szybkim krokiem w stronę domu, z kapturem na głowie i
spuszczoną głową. Serce waliło z niewyobrażalną prędkością i czuła na sobie
spojrzenia wszystkich przechodniów, jakby wiedzieli co zrobiła. Zacisnęła zęby
i próbowała powstrzymać szloch, który nasilał się z każdym krokiem, który
pokonywała.
Z ulgą zamknęła za sobą drzwi do mieszkania i oparła się o nie
plecami. Osunęła się na podłogę i schowała twarz z dłoniach. Zegar ścienny
wskazywał za piętnaście piątą, a Raynie wydawało się, jakby była na zewnątrz co
najmniej pięć godzin. Dzisiejsza sytuacja… Nie było racjonalnego wytłumaczenia
na to, co zobaczyła. Wziąwszy parę oddechów, sięgnęła po komórkę, którą sobie
przywłaszczyła. To brzmiało lepiej niż kradzież sprzętu od nieboszczyka.
Przeszukała wiadomości i galerię, ale nie znalazła nic, co przykułoby
jej uwagę. Zwykła dziewczyna, może trochę młodsza od niej, ale prowadząca
bogate życie towarzyskie, co można stwierdzić po dużej ilości zdjęć z
przyjaciółmi.
Rayna podskoczyła w miejscu i upuściła komórkę, gdyż przestraszyła
się dźwięku sms’a. Czuła się jak pod odstrzałem spojrzeń, a jej ciało cały czas
było napięte. Odetchnęła i ponownie chwyciła przedmiot w dłoń, przy okazji
czytając wiadomość.
Od Aiden: Shannon, wszystko w porządku?
Cholera, zaklęła w myślach. Przecież nie mogła odpisywać znajomym zmarłej
dziewczyny i się za nią podszywać. Jednak z drugiej strony, gdy im dłużej będą
zaniepokojeni, tym większa szansa, że pójdą na policję. I tu pojawia się
problem, ponieważ Rayna miała cudzy telefon, który można byłoby namierzyć. Na
szczęście albo nieszczęście, jej własny zginął śmiercią naturalną i był nie do
odratowania. Przynajmniej jeden problem z głowy, policja nie będzie szukać
osoby, która dzwoniła po pomoc owej feralnej nocy.
Po dłuższej chwili, postanowiła zignorować dźwięki przychodzących
wiadomości i dalej przeszukiwać zawartość komórki. Jedna sprawa została
rozwiązana – dziewczyna miała na imię Shannon.
Z treści ostatnich wysłanych sms’ów nie wynikało, że miała jakieś
problemy albo chciała zakończyć swoje życie. Jednak, nawet jeśli chciałaby to
zrobić, nie musiałaby pisać tego w wiadomości. Wszystko zataczało błędne koło.
Rayna potarła opuszkami palców pulsujące skronie i odłożyła
telefon na podłogę. Miała dość, jeszcze do końca nie przeanalizowała tego, co
zdarzyło się parę godzin temu i trwała w dziwnym amoku. Wydawało się to snem, z
którego właśnie się wybudziła z przeraźliwym bólem głowy.
Jedyne czego pragnęła, to możliwość położenia się do łóżka i
szybkiego snu. Nie pogardziłaby także filiżanką kawy od razu po przebudzeniu.
Ostatkiem sił powlokła się do sypialni i zdjęła z siebie bluzę oraz spodnie.
Opadła na miękki materac i zamknęła oczy, sklejone od łez i podkrążone. Ku jej
zdziwieniu, Morfeusz porwał ją w swoje objęcia już po paru minutach.
~~*~~
Klaksony samochodów przerwały błogi sen Rayny. Jęknęła
niezadowolona i przewróciła się na drugi bok, usilnie zaciskając oczy w
nadziei, że jeszcze zdoła kontynuować drzemkę. Niestety, jej organizm wybudził
się i nie zamierzał poddać się próbom ponownego uśpienia. Chcąc czy nie chcąc,
musiała wstać i stawić czoła problemom dnia dzisiejszego.
Po opuszczeniu łóżka odruchowo spojrzała na komórkę Shannon. W
ciągu sześciu godzin przybyło co najmniej trzydzieści wiadomości. Rayna
zamrugała oczami i jeszcze raz spojrzała na aktualną godzinę. Jedenasta
trzydzieści.
– O nie, tylko nie to! –Zaczęła pośpiesznie się ubierać oraz
wyrzucać z siebie stek przekleństw, a jej głos z każdym wymawianym wulgaryzmem
stawał się o oktawę wyższy.
Zaspała, po raz pierwszy zaspała do pracy. Była niedziela, a ona
powinna być w barze już godzinę temu. Szef był wymagający, a niedyscyplinowanie
karał obcięciem tygodniowej pensji. Jeśli chodziło o zasady, bywał bezwzględny.
Mogło się wydawać, że spóźnianie się do pracy było na porządku
dziennym w życiu Rayny. Jednak nie, jej bezsenność nigdy nie pozwoliła na to,
że zaspała na wykład czy do pracy. Mimo wszystko pojawiała się na czas, w
opłakanym stanie, z oczami przekrwionymi od braku snu i nie zaniedbywała swoich
obowiązków.
Tak było i teraz. Dziewczyna jedną ręką wkładała spodnie, a drugą
nakładała korektor pod oczy, aby ukryć ślady niewyspania. Gdy wyrobiła się ze
wszystkim w niecałe piętnaście minut, do pracy puściła się biegiem. Przedtem
jednak nie zapomniała o wzięciu komórki Shannon, która musiała jej posłużyć za
jej własną, niedziałającą.
Odległość od domu Rayny do miejsca pracy liczyła sobie półtora
kilometra, więc gdy dotarła na miejsce, była cała zlana potem i zziajana.
Zacisnęła wargi, przebierając się w pokoju dla personelu i licząc na to, że
szef nie przygotowuje dla niej mocnej reprymendy. A nadzieja podobno jest matką
głupich…
Gdy wyszła z przebieralni i zajęła miejsce za barem, usłyszała
niski, chrapliwy głos za plecami.
– Rayna Farrell, jak zawsze w czas i w porę.
Odwróciła się i uśmiechnęła się słabo.
– Przepraszam, to pierwsza i ostatnia taka sytuacja, szefie.
– Ostatnia, to pewne – zagroził. – Odechce ci się przychodzić
godzinę później, licząc na wielkie wejście. Uważaj sobie, Farrell.
Rayna skinęła głową i udała skruszoną. W głębi duszy była wściekła
na szefa, że tak wyolbrzymiał jej spóźnienie. Zachowywał się tak, jakby
notorycznie to robiła, a w rzeczywistości zdarzyło się to po raz pierwszy.
Wróciła do swojej pracy, sumiennie przygotowując alkohol, który
zamawiali klienci i posłusznie zbierając puste kufle po piwie ze stolików.
Dzisiaj pomimo niedzieli był ruch, co ostatnimi czasy zdarzało się rzadko.
Jednakże więcej ludzi zmuszało Raynę do pracy na większych obrotach, z racji
tego, że szef postanowił obsadzić na stanowisku kelnerki i barmanki tylko jedną
osobę.
Podczas, gdy ścierała resztki po rozlanym alkoholu na jednym ze
stolików, poczuła dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu.
– Uciekasz przede mną?
Odwróciła się gwałtownie i prawie uderzyła głową w klatkę
piersiową chłopaka stojącego przed nią. Był o wiele wyższy od Rayny, która do
niskich nie należała, ponieważ miała metr siedemdziesiąt wzrostu.
– Hm? Coś podać? – wydusiła zdziwiona i zamarła ze ścierką w ręce.
– Shann, nie żartuj sobie. Nie odbierasz ode mnie telefonów,
sms’ów, co się z tobą dzieje?
Rayna otworzyła usta i tkwiła tak przez parę sekund. Chłopak
musiał być jednym ze znajomych zmarłej blondynki i teraz wziął ją za swoją
przyjaciółkę. Gorzej chyba być nie mogło.
– Nie, coś ty – bąknęła pod nosem i wróciła do sprzątania stolika.
– Miałam dużo rzeczy na głowie.
Chłopak stanął między Rayną, a stolikiem, który sprzątała. Stał tak
blisko, że mogła poczuć mocny zapach męskich perfum. Odruchowo zrobiła krok w
tył i uśmiechnęła się lekko, tuszując zdenerwowanie.
– Dobrze się czujesz? To znaczy… Kiedy miałaś wizytę? Bierzesz
leki?
– Ja… Nie pamiętam. I tak, biorę. – Rayna brnęła w kłamstwa,
jednocześnie bojąc się, że sama się w nich pogubi i zdemaskuje swoją prawdziwą
tożsamość.
– Nie wiedziałem, że tu pracujesz. – Dodał po chwili
milczenia i przeczesał dłonią swoje ciemnoblond włosy. – Szybciej bym się
spodziewał, że przyszłaś się tu napić, ale takie lokale nie są w twoim stylu.
– Pracuję tu od niedawna, miałam ci powiedzieć. – Zaśmiała się
sztucznie i założyła kosmyk włosów za ucho. – Jak mnie znalazłeś?
Chłopak wyjął z kieszeni komórkę i pokazał ją Raynie. Na ekranie
pojawiła się mapka, a miejsce, w którym przebywała, migotało na czerwono.
– Aplikacja śledząca? – obruszyła się, a po jej plecach spłynął
zimny pot.
Nie spodziewała się, że telefon zmarłej Shannon przyniesie tyle
szkód. Skoro cały czas miał dostęp do lokalizacji komórki, co powie, jeśli
zapyta o długi pobyt w miejscu, gdzie tak naprawdę mieszka? Nie wiadomo, gdzie
swoją kwaterę miał dom Shannon, więc Rayna nie miała zbytniego pola do popisu w
tej sytuacji. Musiała improwizować, a przecież nic nie wiedziała o tej
dziewczynie!
– Przecież zgodziłaś się na to. Wiesz, żebym w razie czego
wiedział gdzie cię znaleźć – odparł zdziwiony jej reakcją. Miała nadzieję, że
nie nabiera zbytnich podejrzeń.
– No tak… – mruknęła i założyła ręce na piersi. – Wybacz, szef
jest surowy i muszę pracować, a nie urządzać sobie pogawędki. Wracam…
– Czekaj – zawołał, gdy próbowała odejść, po czym ujął palcami jej
podbródek i uniósł go lekko do góry. Zmusił dziewczynę do spojrzenia w jego
ciemnozielone oczy, które uważnie badały każdy szczegół jej twarzy. Raynie
przemknęło przez myśl, że chce ją pocałować. Może był chłopakiem Shannon?
– Ćpałaś? – zapytał, lustrując ją od stóp do głów.
Parsknęła niepohamowanym śmiechem i pokręciła rozbawiona głową.
– Co? Oszalałeś? Ja nigdy…
Jednak szybko zamknęła usta, bo przecież nie wiedziała nic o tym,
co mogła robić albo robiła jej zmarła sobowtórka. Po raz kolejny w ciągu tej
krótkiej rozmowy balansowała na granicy, bardzo niebezpiecznej i cienkiej.
– Daj spokój, zwolnię cię z pracy, szef nie będzie miał nic
przeciwko. Musimy pogadać. – Westchnął i przytulił Raynę do swojej piersi.
Dziewczyna była spięta w jego ramionach i przeklinała się w myślach tysiąc
razy, za swoją głupotę i za to, że brnie w to bagno coraz głębiej.
– Nie trzeba, spotkamy się po pracy. – Wydusiła bez zastanowienia.
Robiła wszystko, aby tylko chłopak nie skonfrontował się z jej szefem, ponieważ
mógłby pogorszyć sprawę.
– Tam gdzie zawsze? – Uśmiechnął się wesoło i mrugnął
porozumiewawczo.
– Hm, a co powiesz na zmianę miejscówki? – Zagryzła wargę z
nerwów, a za plecami wyłamywała sobie palce. – Znam pewne miejsce, napiszę ci
sms’a.
– Okej. – Wzruszył ramionami i pomachał na pożegnanie, po czym
wyszedł z baru.
Rayna wypuściła z płuc długo wstrzymywany oddech i usiadła na
pobliskim krześle. Parę blond kosmyków wydostało się spod koka, którego zrobiła
w pośpiechu rankiem. Postanowiła zniszczyć misterną fryzurę, więc wyjęła klamrę
i potrząsnęła głową, aby włosy mogły opaść na jej plecy. Była zmęczona, zarówno
niespokojną nocą jak i konwersacją z chłopakiem, którego imienia nadal nie zna.
A skoro postanowiła grać w gierkę z udawaniem, powinna wiedzieć.
Wplątała się w niezłe bagno, a nawarzone piwo trzeba wypić.
Doigrałaś się, Farrell, pomyślała i oparła głowę na dłoniach.
– Co ja najlepszego zrobiłam… – szepnęła i pokręciła głową w
geście niedowierzania.
Gra rozpoczęta, czas, start. Pozostaje pytanie, kto pierwszy z
niej odpadnie.
~~*~~
Witam w rozdziale numer dwa! Moja kolejna potyczka z narracją
trzecioosobową, hmm, muszę się z nią "zaprzyjaźnić".
Rozdziały będą się pojawiać średnio co tydzień, chyba, że naprawdę będę miała
zawalone dni w szkole, to wtedy będzie lekki poślizg.
Miłej lektury, dajcie mi znać w komentarzach jak wam się podoba!
Zachęcam także do obserwowania bloga, dzięki czemu będziecie mogli
dostawać powiadomienia o nowych rozdziałach :)
Buziaki!
Dellirah
Jak czytałam poprzednią część nie byłam pewna, ale teraz już wiem że szykuje się coś ciekawego. Zainteresowałaś mnie :D
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam z Porzeczkowy Sorbet
Ciesze sie, ze ci sie podoba :) Mam nadzieje, ze bedziesz wpadac czesciej!
UsuńA co do twojego bloga bardzo dobrze prowadzisz recenzje, szczegolnie jedna mi sie spodobala.
Zrobiło się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńAle Raynie mam ochotę tylko powiedzieć sarkastyczne "Brawo Ty", teraz jestem ciekawa jak się z tego wyplącze :P, więc zaobserwuje.
Bardzo mi miło, że jesteś zainteresowana dalszymi losami w tym opowiadaniu :) Dziękuję za obserwację!
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tutaj przybyłam.
Bardzo utożsamiam się z bohaterką Rayną, a to przez to, że tak dobrze oddajesz jej emocje i zachowanie. Mam wrażenie, że jestem z boku i widzę osobiście całe te sytuacje.
Telefon zmarłej Shannon robi kolejne niespodzianki. Ciekawe, a myślę, że będzie jeszcze ciekawiej! :)
Ślę uściski i życzę dużo weny!
www.rzeka-opowiesci.blogspot.com
Oh, dziękuję za twój komentarz! Cieszę się, że udaje mi się wywołać w tobie emocje :)
UsuńPozdrawiam
Dellirah
Świetny ten rozdział! Po przeczytaniu pierwszego zdobyłam się tylko na połowę tego powyżej, bo byłam zmęczona. Wróciłam więc dzisiaj i doczytałam do końca i jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńTo naprawdę swojego rodzaju kryminał :D
Czy to tak działa? Że jak zepsuje się telefon, to policja nie może go odnaleźć? To chyba jednak kwestia karty, wiesz? Ale nie to jest najważniejsze.
Niezłe ziółko było z tej Shannon - ćpała, brała leki, pewnie była chora, co? Ale czy ona była bliźniaczką głównej bohaterki? Bo jak to inaczej wyjaśnić?
Podobno każdy z nas ma w świecie swojego sobowtóra, ale szansa na spotkanie go jest cholernie mała!
Intryguje mnie ta sprawa, no i kim jest ten koleś? To było zabawne, jak na nią spojrzał i zapytał: ćpałaś? Jakby wyglądała na taką - musiała być mocno zmęczona :D
Wpakowała się w bagno, rzeczywiście, a ja nie mogę się doczekać, aż to się rozwinie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a twój blog wędruje do tych, które czytam - żebym czasem znów nie zapomniała o czytaniu :)
Pozdrawiam, Dora
cursed-child.blogspot.com
Bardzo mnie to cieszy, że trafiam w twoje gusta :)
UsuńCo do telefonu nie byłam pewna, więc może być tak, jak mówisz. Trochę owijałam w bawełnę, czego robić nie powinnam, przyznaję bez bicia. Co do podobieństwa Shann i Rayny postaram się to stopniowo przybliżać :)
Dziękuję za dodanie mojego bloga do listy czytających, bardzo mi miło! Twój również plasuje się wysoko na mojej liście, więc jeśli mogłabyś, chciałabym być informowana o nowych rozdziałach (jeśli informujesz o czymś takim :))
Pozdrawiam!
Wooah.... Mega *_*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę tej dziewczyny, że ma takiego szefa. Biedaczka zaspała :( Ciągle zastanawia mnie, kim właściwie był ten chłopak. Przyjacielem, chłopakiem zmarłej? A może bratem? No nie wiem :)
Moje serce zdobyłaś tą sceną w której zapytał ją czy ćpała. W pierwszej chwili poyślałam: "haha, ale żartowniś..." Ale przecież nic nie wiemy o życiu Shannon. Będzie ciekawie :D
Ale troublemaker z tej Rayny ;) Wzięła ten telefon i zielonoki ją namierzył xD Ale dziwne, że ten facet śledził Rayne...
Tymczasem zapraszam na
kolejne rozdziały: you-give-me-breatth.blogspot.com
A jeżeli wolisz opowiadania obyczajowe, to tutaj razem z koleżanką mam coś dla Ciebie: stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com
Pozdrawiam
Rebel Queen :)
Zaczyna się robić ciekawie.
OdpowiedzUsuńZabranie komórki Shannon ze sobą chyba było złym pomysłem. Teraz Rayna będzie musiała udawać tą dziewczynę przed jej znajomymi. Ciekawe jak się później z tego wyplącze.
Zaciekawiło mnie też jak wyglądało życie Shannon.
Będę czytać dalej.
To znowu ja;)
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że jestem mega zaskoczona takim obrotem sprawy. W normalnym życiu uznałabym bohaterkę za kompletną idiotkę, która po prostu powoli kradnie tożsamość kogoś innego. I zupełnie nie rozumiem dlaczego to robi! Nie mogła po prostu powiedzieć, że nie jest żadną Shannon? No taaak, ale wtedy wydałoby się, że ma telefon prawdziwej Shan i że była na miejscu zdarzenia. Nie rozumiem w ogóle po co brała ten telefon. A nawet jeśli chciała przejrzeć, kim ta dziewczyna jest, to mogła go potem wyrzucić. Zachowała się tak głupio, że aż nie mam na to słów. Ale bardzo fajnie mi się o tym czytało. Bo jest ciekawie i nie mam pojęcia, jak to rozwinie się dalej.
Także weny, a ja wpadnę jeszcze... kiedyś xD Jak znajdę chwilę.
Pozdrawiam! ;*
Huh!
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia poszła do przodu i jeśli szykujesz nam to, o czym właśnie myślę, to zapowiada się coś niesamowitego!
Cóż, Rayna zrobiła głupotę, nie można jej tego odmówić, ale kierowała się swoją ciekawością. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ćśś. No ale ja jestem ciekawa (trzeci raz "ciekawość" w ciągu zaledwie trzech zdań, jestem z siebie dumna...), kiedy - i czy w ogóle - nasz tajemniczy przyjaciel połapie się, że Rayna nie jest tym, za kogo ją uważa.
Idę czytać kolejny rozdział! :)
Chyba się wygłupiłam z podejrzeniami, że jest więcej sobowtórów. Dopiero teraz widzę związek z tytułem bloga. *ten refleks szachisty
OdpowiedzUsuńWidzę, że Rayna to bardzo emocjonalna osoba. Nie będą się czytelnicy nudzić.
Może bliźniaczki? Taki horrendalny zbieg okoliczności, hm...
Brakuje spacji przed znakiem oddzielającym części.
Ale się wplątała... Jeszcze ten chłopak... Shannon musiała wiele dla niego znaczyć.
Oczywiście, ja to ja, czyli czepialstwo poziom level up. Z tego co mówił chłopak, obserwował ją i może namierzać. I z pewnością na logikę robił to wcześniej. Więc powinien widzieć, że jego "dziewczyna" ? (w sumie tak strzelam, bo do końca nie wiemy) jest jakby "w środku" wieży. A, że są one zamknięte w nocy, nie może być dosłownie w środku, a na górze. I tu łatwo się domyśleć, dlaczego. Po za tym, po takim upadku, telefon raczej powinien się roztrzaskać, chyba że to niezawodna Nokia 3310. No i nie zauważył, że ona była w innym mieszkaniu i w ogóle ? I w prasie, czy wiadomościach nie poinformowali o zdarzeniu, aby ustalić tożsamość dziewczyny ? I..dobra, może lepiej się zamknę.
OdpowiedzUsuńNienawidzę ludzi, którzy traktują tych, których mają pod sobą za gorszych. Nasza była woźna ze szkoły podstawowej, była najlepszą osobą w szkole. Ona była miła dla wszystkich i wszyscy, byli mili dla niej. Gdy przechodziła na emeryturę i ją żegnaliśmy na apelu, wszyscy na stojąco bili brawa, a połowa cicho szlochała. To o czymś świadczy. Szacunek za szacunek i trochę człowieczeństwa. Dlatego szef ma u mnie minus trzydzieści punktów do charakteru. Pod względem psychiki, wydaje mi się, że obie dziewczyny mają coś wspólnego. Jest duże nawiązanie do bezsenności, więc może, będzie to miało, jakiś wpływ. No i kompletnie, już nie rozumiem postępowania bohaterki, z tym chłopakiem. No ale, gra zaczęta. Jestem cholernie ciekawa, co dalej.
Pozdrawiam.
______________________________
Zapraszam w wolnej chwili :
http://indywidualnaperspektywa.blogspot.com/
Witaj, witaj zapraszam :D
UsuńCo do lokalizacji - owszem, wiedział, że Shannon się włóczy, ale dziewczyna (jak się później dowiesz) była... dobra, nie będę spojlerować, po prostu mogła być wszędzie i nie sposób było latać za nią, bo rzadko co była w jednym miejscu przez dłuższy czas. Czasami dało się ją złapać, ale to inna historia.
Resztę też pozostawię do odpowiedzi przy następnych rozdziałach :)
Także nienawidzę takich ludzi, zniewaga i wywyższanie to coś okropnego...
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
Chcę tylko zauważyć, że gdyby chcieli, to i tak by ją namierzyli, nawet przez zepsutą komórkę. Zapisują się u operatora numery na jakie telefonowała i kto telefonował do niej. Z pewnością odnaleźliby tam numer jej szefa lub kogoś innego, kto zapytany o jej numer podałby jej adres ;-)
OdpowiedzUsuńJak napisze mu SMSa, skoro nie wie jak on się nazywa, a więc nie ma pojęcia jak ten facet jest zapisany w telefonie jej sobowtórki?
Póki co mi się podoba, wyszło trochę jak czeski dowcip oparty na czeski błędzie - pomylić 54 z 45, niby to samo, lustrzane odbicie, a jednak :)