Tej nocy Rayna nie zmrużyła oka, ponieważ cały czas przejmowała
się nadchodzącym spotkaniem. Nie wiedziała jak się zachować w stosunku do
chłopaka, który noc wcześniej ją zaatakował. Po raz kolejny musiała ukryć
ciemne sińce na twarzy pod grubą warstwą korektora i pudru.
Niechętnie szła się po zatłoczonych ulicach Sydney. Wiedziała, że
będzie musiała nadrobić materiał z dzisiejszych wykładów, a po południu w pracy
nie będzie mogła się skupić. Drogę na ustalone miejsce pokonała pieszo, chcąc
jak najbardziej oddalić w czasie moment spotkania.
Stojąc na tyłach pubu, przestępowała niecierpliwie z nogi na nogę.
Co parę sekund sprawdzała godzinę na telefonie, ale liczby jakby stanęły w
miejscu. Czas się zatrzymał, ale jej serce pędziło.
– Myślałem, że stchórzysz.
Podskoczyła na dźwięk jego głosu. Stał parę metrów za nią, ubrany
w czarną bluzę z kapturem, który miał zarzucony na głowę. Wystawały z niego
pojedyncze blond kosmyki, które opadały mu na czoło. Patrzył na nią pustym
wzrokiem i niedbale trzymał ręce w kieszeni.
– Jak widać, jestem. Będziemy tutaj rozmawiać wśród tego odoru
stęchlizny? – Zmarszczyła nos, gdy poczuła smród wydobywający się z kontenerów
pełnych śmieci oraz przeterminowanej żywności, wyrzucanej z pubu.
– Pojedziemy w pewne miejsce. Wyjaśnię ci po drodze. – Oznajmił i
ruszył w stronę ulicy. Szedł przez siebie pewnym krokiem, jakby zakładając, że
Rayna posłusznie ruszy w ślad za nim.
– Naprawdę myślisz, że gdziekolwiek z tobą pojadę? Człowieku, co z
tobą jest nie tak? Wczoraj byłeś gotowy mnie zabić! – Podniosła głos i
wyrzuciła ręce w górę w geście oburzenia.
– Myślę – zrobił pauzę, jakby na złość dziewczynie – że nie masz
wyjścia. Wsiadaj albo wyjaśnimy tą sprawę w towarzystwie ludzi w mundurach.
Zacisnęła usta, wiedząc, że przegrała. Nie mogła mu ulec, ale z
drugiej strony, miał na nią haczyk.
Ruszyła w ślad za nim, a jej każdy krok był przepełniony
wściekłością i nieopanowaną chęcią, aby zetrzeć uśmieszek z jego twarzy.
Zachowywał się jak typowy samiec alfa, który wiedząc, że jest na wygranej pozycji,
zdominował wszystkie podlegające mu jednostki. Nienawidziła takich zachowań i
wywyższania się.
Samochód blondyna był zaparkowany niedaleko, więc parę minut
później siedziała we wnętrzu wozu i uparcie wpatrywała się w okno. Zauważyła
znaki, oznajmiające, że kierują się w stronę granic Sydney.
– Wywozisz mnie poza miasto? – krzyknęła i odruchowo sięgnęła do
klamki. Zacisnęła na niej palce, gotowa w każdej chwili otworzyć drzwiczki auta.
– Teoretycznie – mruknął. – Spokojnie, nie opuszczamy dziś stanu i
nie lecimy na Grenlandię, która swoją drogą, nie jest tak daleko.
– Jesteś żałosny. – W tej samej chwili usłyszała kliknięcie,
oznaczające, że wszystkie wyjścia zostały zablokowane. – Czy ty jesteś
normalny? Wysadź mnie z tego pieprzonego samochodu!
Blondyn zignorował jej napad gniewu i roześmiał się, widząc jej
minę.
– Teraz? Gdy jedziemy na autostradzie z prędkością dwieście na
godzinę? Proszę. – Odblokował z powrotem wszystkie drzwiczki i uśmiechnął się
zadowolony, gdy wściekłość Rayny osiągała apogeum.
– Cokolwiek chcesz wiedzieć, nic ci nie powiem. Cholera, nie będę
z tobą rozmawiać, a gdy zatrzymamy się, wysiądę z tego cholernego auta i oddalę
się od ciebie o co najmniej kilkanaście kilometrów. Jesteś cholernym psycholem,
który ma jakieś cholerne urojenia i… – Z trudem łapała powietrze, szukając w
myślach konkretniejszych określeń, którymi mogłaby zbić z tropu chłopaka.
– Nadużywasz pewnego brzydkiego, bardzo ordynarnego słowa.
Myślałem, że grzeczne dziewczynki mówią tylko „ty głupku” albo „pędraku”. Wiesz,
niczym młodociane zakonnice. – Zakpił i niczym niewzruszony skupił swój wzrok
na drodze.
Rayna prychnęła i wbiła paznokcie we wnętrze swojej dłoni.
– Jesteś w nadzwyczajnie dobrym humorze, zważając na to, że
wczoraj dowiedziałeś się, że twoja przyjaciółka popełniła samobójstwo. –
Zauważyła kąśliwie, a kątem oka zaobserwowała, że jego mina rzednie, a szczęka
się zaciska. – Cierpisz na dwubiegunowość czy coś?
– To nie twój, kurwa, interes. – Warknął i gwałtownie
przyspieszył. Wskazówka na liczniku rosła, a wartość przekraczała powoli
dwieście dziesięć kilometrów na godzinę.
– Zwolnij, do końca postradałeś zmysły?! – Rayna mocniej chwyciła
się siedzenia i sprawdziła czy aby na pewno ma zapięte pasy. Modliła się w
duchu, aby wyszła z tego cała i zdrowa.
– Mam dość udawania i świecenia oczami za Shannon. Skoro ty
uważasz się za taką żartownisię, będziesz udawać ją przed jej rodzicami. –
Oznajmił i skręcił w boczną ulicę wychodzącą z autostrady.
Rayna wlepiła w niego swoje oniemiałe spojrzenie i przełknęła ciężko
ślinę.
– Robić, co? – wydusiła, nagle odczuwając nachodzące naprzemiennie
zimne i gorące poty.
– Nie mogą wiedzieć o jej śmierci. Przysporzyła im zbyt wiele
kłopotów.
– Ale zdjęcia na Internecie…
– Widziałem je i twarz jest zbyt zmasakrowana, aby ją poznać.
Zresztą, była zniszczona od środka i zewnątrz, a z rodziną nie kontaktowała się
od dwóch lat. Mogła się zmienić, a oni jej nie poznają. – Mówił spokojnym,
opanowanym tonem. Nie mogła pojąc jego zmiany nastrojów, szczególnie, gdy mówił
o takich rzeczach.
– Nie będę okłamywać jej rodziców. Nic o niej nie wiem. –
Wzruszyła ramionami i zagryzła wnętrze policzka.
Nie wierzyła, że to robi. Nagle uświadomiła sobie do czego to
wszystko zmierza i jakie niesie za sobą konsekwencje. Zganiła się za to w
myślach tysiące razy, przecież była dorosłą kobietą, a nie dziewczynką, która
bawi się w udawanie. Żałowała, że w ogóle przechodziła tamtędy w noc wypadku.
Że kiedykolwiek zobaczyła twarz Shannon i zabrała jej komórkę.
– Co miałabym mówić? – Westchnęła, kapitulując. Cały czas była na
celowniku blondyna, a wisząca nad nią groźba o powiadomieniu policji skutecznie
ją motywowała. Niekoniecznie pozytywnie.
– Powiesz im, że wyjeżdżasz. Tym razem na stałe, najlepiej na
drugi koniec świata, Brazylia czy co tam wymyślisz. A może Europa, Irlandia i
te klimaty? – Zastanowił się na głos.
– Jak będą dopytywać? To nie jest normalne, że ich rodzona córka
nie zna odpowiedzi na nawet najprostsze z pytań. – Żachnęła się i skubnęła
rąbek bluzki.
Samochód podjechał właśnie pod podjazd jakiegoś domu, który
najprawdopodobniej był posesją rodziców Shannon.
– Nie będą. Spodziewają się, że możesz być lekko… Możesz nie być
do końca sobą.
– Mogę być naćpana? – Dopytała, ciekawa przeszłości swojej
sobowtórki. Nie powinna, ale była zbyt ciekawska, aby przestać.
– Po prostu improwizuj. – Westchnął i przeczesał palcami włosy.
Oczy miał podkrążone i podpuchnięte od płaczu i braku snu. Ogromnie przeżył
wieść, że jego przyjaciółka popełniła samobójstwo. Nadal w to nie wierzył, ale
częściowo wiedział, że była do tego zdolna.
Rayna wysiadła z samochodu, a w ślad za nią podążył blondyn.
Dziewczyna była cała spięta i nie mogła poskładać myśli.
– Jak masz na imię? – Zapytała nagle, przypominając sobie, że
nadal się sobie nie przedstawili.
– Aiden. – Zlustrował ją wzrokiem i uniósł brwi. – Ty to…?
– Rayna – odparła i parsknęła cichym śmiechem. To nie była
odpowiednia reakcja, ale wymienianie nawzajem swoich imion wydawało jej się w
tej chwili komiczne.
– Chodź, zauważyli nas.
Pokonała dwustopniowe schodki prowadzące na mały taras i znalazła
się przed drzwiami, które od razu się otworzyły. Stały w nich dwie osoby –
kobieta i mężczyzna, którzy mierzyli postać Rayny czujnym, ale zmartwionym
wzrokiem.
– Córeczko – wydusiła kobieta o kręconych jasnobrązowych włosach i
szarych oczach. Była lekko przy kości, ale mimo to ubierała się w kwieciste
sukienki i buty na niskim obcasie. Jednak w jej twarzy było coś, co przyciągało
ludzi i sprawiało, że chętnie z nią rozmawiano.
Jej mąż, wysoki i lekko przygarbiony mężczyzna miał posiwiałe włosy,
których niektóre kosmyki były ciemnobrązowe. Patrzył na swoją córkę takim
wzrokiem, jakby była ona daleko od niego, a nie stała naprzeciwko. W spojrzeniu
mężczyzny widać było ogromną tęsknotę, której jednak nie okazywał tak otwarcie,
jak jego żona.
– Hej mamo – odpowiedziała i odwzajemniła uścisk, którym obdarzyła
ją rodzicielka Shannon. – Hej tato.
– Poczekam w samochodzie – odparł cicho Aiden, tuż nad uchem Rayny.
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, ale jednocześnie jej gardło
zacisnęło się ze strachu. Bała się rozmowy na osobności z ludźmi, których nie
znała, a przed którymi musiała udawać ich córkę.
– Wejdź do środka, słońce. – Kobieta zaprosiła ją zachęcającym
ruchem ręki. Gdy znaleźli się w salonie, Rayna zajęła miejsce na sofie i
nerwowo stukała palcami o udo.
Wnętrze domu było urządzone w staromodnym, trochę wiktoriańskim
stylu. Jednocześnie wszystko było równo poukładane, a na ciemnobrązowych
meblach nie było widać chociażby cienkiej warstwy kurzu. Naprzeciwko kanapy, na
której siedziała, znajdowało się wejście do ogródka, a przez wielkie okna Rayna
zaobserwowała, że niebo zasnuwa się deszczowymi chmurami.
– Martwiliśmy się, ale na szczęście Aiden do nas zadzwonił, że cię
znalazł. Córeczko, obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz tak znikać. – Matka
Shann miała zmartwiony wyraz twarzy, a w kącikach jej oczu gromadziły się łzy.
Obok Rayny usiadł tata zmarłej blondynki, który lekko objął
dziewczynę ramieniem i ucałował ją w czubek głowy.
– Matka wariowała, a ja nie wiedziałem jak ją uspokoić, więc dobrze,
że jesteś – zażartował, ale jego mina nie wyrażała całkowitego rozbawienia.
– Musimy o tym porozmawiać – oznajmiła i odruchowo zesztywniała.
Obie pary oczu były skierowane na Raynę, która wewnętrznie kuliła
się pod odstrzałem spojrzeń. Wzięła głęboki oddech i wypowiedziała stanowczym
tonem:
– Wyjeżdżam na stałe.
Małżeństwo popatrzyło na siebie nawzajem z ogromnym szokiem, po
czym skierowało wzrok na swoją córkę. Byli przerażeni i oszołomieni tym, co
usłyszeli. Niedawno odzyskali swoje dziecko, którego nie widzieli od paru lat,
a teraz dowiedzieli się, że wyjeżdża ono na zawsze.
– Gdzie? Jak, Shannon, przecież…
– Do Europy. Może Irlandia… Albo Brazylia. – Wyjąkała, spuszczając
wzrok na swoje kolana. – Przepraszam. Nie mogę tu żyć. Muszę odnaleźć siebie w
innym miejscu, ponieważ w Sydney nie ma żadnej cząstki mnie.
– Ale dlaczego, kochanie! – wykrzyknęła matka Shann i schowała
twarz w dłoniach. Nagle znieruchomiała, a jej twarz zrobiła się przeraźliwie
blada. W momencie, gdy dotarły do niej słowa córki, doszukała się w nich
głębszego sensu. – O nie, wiedziałam… przepraszam, miałam ci powiedzieć
wcześniej…
– To nic nie zmieni, mamo. – Pokręciła głową i uciszyła kobietę
ruchem dłoni. – Nie mogę tu zostać. Muszę poszukać swojego miejsca, a nie dusić
się tutaj.
Rayna nie wiedziała dlaczego to mówiła, ale słowa samoistnie
wypływały z jej ust. Nie kontrolowała tego, czy mają one sens czy nie. Po
prostu działała pod wpływem impulsu, a cała sytuacja ją przerosła.
– Tu jest twoje miejsce. Z nami. Wychowaliśmy cię. Proszę, nie
opuszczaj nas, wiemy, że zrobiliśmy błąd, nie mówiąc ci o tym, ale proszę, nie
odrzucaj nas. – Kobieta przemawiała niemal błagalnym tonem, a jej mąż uciszał
ją w swoich objęciach. Było widać, że podziela cierpienie swojej partnerki.
– Nie powiedzieliście mi o czym? Jest coś, czego jeszcze nie wiem?
– Zdziwiła się Rayna, ale szybko przyjęła obojętny wyraz twarzy, chcąc
dowiedzieć się o sekrecie, jaki zataili przed Shannon jej rodzice.
– To, że nie jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami, nie oznacza,
że cię nie kochamy. Oni cię oddali, nie podjęli się twojego wychowania. Pomimo
twojej choroby, kochamy cię jak własne dziecko i nic tego nie zmieni.
Zrobiłabym wszystko, aby cofnąć czas i nie doprowadzić do tego, że dowiedziałaś
się prawdy od osób trzecich. Mogłam to zrobić osobiście, z tatą mieliśmy ci
powiedzieć, ale było za późno i bardzo przepraszam, proszę… – Zaniosła się
płaczem i popatrzyła na swoją córkę zza zasłony łez. – Kochanie…
Rayna analizowała wszystkie informacje, jakie usłyszała. Nagle
poczuła się, jakby została ogłuszona, szumiało jej w uszach, a głos matki
Shannon dochodził do niej z oddali. Był jak echo, odbijające się od ścian i
powracające ze zdwojoną siłą. Cofała się ku wyjściu, ignorując protesty
rodziców Shann. Brakowało jej powietrza, a nogi stały się nagle bezwładne,
przez co potykała się o nie co parę kroków. Nie mogła w to uwierzyć.
Wybiegła z domu i ledwo dotarła do auta, w którym siedział Aiden.
Wsiadła do samochodu i zamknęła z hukiem drzwiczki.
– Jedź! – krzyknęła roztrzęsiona, a chłopak o nic nie pytając,
tylko spełnił jej prośbę. Widział w jakim znajdowała się stanie, więc nie
zadawał żadnych pytań, a dziewczyna była mu za to wdzięczna. Chwilę potem, gdy
opuścili podjazd rodziców Shannon, Rayna wybuchnęła histerycznym płaczem.
~~*~~
Czwarty rozdział już za nami, trochę dłuższy niż inne. Akcja
powoli nabiera tempa, a kolejne sprawy pozostają pod znakiem zapytania.
Dziękuję za waszą obecność oraz czas, jaki poświęcacie czytaniu mojego
opowiadania :)
Do zobaczenia!
Dellirah
Czy one, że Shannon i Rayna były...?? O matko, co za zbieg okoliczności!!! Nie wiem czy moje przypuszczenia są dobre. A teraz czas na drugą część komentarza.
OdpowiedzUsuńA więc witaj, niedawno zaczęłam czytać twojego bloga, i muszę przyznać, że jest świetny. Ogólnie ciekawy pomysł na akcję i samo jej wykonanie też dobrze ci idzie. Dlatego bardzo, bardzo proszę, pisz dalej 😁!!
Dziękuję za miłe słowa, bardzo wiele dla mnie znaczą :)
UsuńBliźniaczki? W sumie musiały być do siebie w jakiś sposób podobne. Chciałam na początku napisać "Dziewczę i po co się mieszałaś? Teraz sobie jakoś radź.", ale skoro mogą być rodzeństwem to wszystko zmienia. Jak Aiden pojawił się po raz pierwszy myślałam, że go polubię, ale chyba jednak nie. Musze się jeszcze do niego przekonać :p.
OdpowiedzUsuńTrzymaj poziom i pisz dalej :>
Co do Aidena, dajmy mu trochę czasu, jednak to była jego przyjaciółka i łączył ich naprawdę wielki sekret, więc nadal odreagowuje jej śmierć :)
UsuńOjej...
OdpowiedzUsuńNigdy nie wsiadłabym z takim świrem do samochodu, choćby mieli mnie przymknąć.
Ale ze co? Shannon była biologiczną siostrą Rayny? I co? Rodzice ją oddali? Niczego nie rozumiem ,ale rozdział jest cudowny!!!
Doskonale ci wyszedl, świetnie dawkujesz wiadomosci dzięki czemu chce się tutaj wracać:*
Oby tak dalej, do następnego!
Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach trochę bardziej rozjaśnię ci sytuację, ale nie martw się, wszystko zrozumiesz :)
UsuńA moim zdaniem facet wcale nie zachowuje się jak świr. Może być uznany za porywczego choleryka, ale w takiej sytuacji, jego reakcja była zrozumiała, przynajmniej dla mnie. Nikt będący na jego miejscu nie pogłaskał by po głowie i powiedział "dobrze, że się zabawiłaś moim kosztem i kosztem mojej zmarłej przyjaciółki".
UsuńNie rozumiem jednak dlaczego teraz on zgotował taki sam los rodzicom dziewczyny. Powinni powiedzieć prawdę, bo skoro R nie znając S widziała w niej od razu siebie, to rodzice tym bardziej rozpoznają swoje własne dziecko na takich fotografiach, nawet jeśli będzie to dziecko niebiologiczne, a istnieje szansa, że wiedzą, że ich córka miała bliźniaczkę, bo dziewczyny były bliźniaczkami jednojajowymi prawda?
łaaaaa, chce więcej! Shannon siostrą bliźniaczką Rayny,w sumie tak czułam, gdy była informacja, że Rayna czuła się jakby patrzała w swoje odbicie lustrzane. uwielbiam takie wątki! jestem taka ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy! dlaczego rodzice Rayny oddali Shannon? a właściwie kto wie, może się okaże, że rodzice Rayny to nie są jej biologicznymi rodzicami. mam miliony pytań, ale wierzę, że poznam odpowiedzi na wszystkie w następnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział! życzę dużo, dużo weny! pozdrawiam! :)
+ zapraszam na mojego bloga : https://alllovecando.blogspot.com/
Postaram się odpowiedzieć na każde nurtujące pytania, ujawniając coraz to większe tajemnice w kolejnych rozdziłach. Dziękuję za twoją obecność!
UsuńPS. Skomentowałabym twojego bloga, ale mam ograniczony dostęp :( Mogę prosić o zaproszenie?
Pozdrawiam
Dellirah
Późno się odzywam, ale zapomniałam skomentować po przeczytaniu :P Tym razem już o nic się nie czepiam. Ten rozdział wyszedł bardzo ciekawie. Widzę że masz w zamyśle coś ciekawego, więc pozostaje mi czekać na kontynuacje. Pozdrawiam :D Porzeczkowy Sorbet
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba :) Kontynuacja już jest, więc mam nadzieję, że znajdziesz odpowiedź na chociaż jedno z twoich pytań.
UsuńPozdrawiam
Dellirah
Rodzice Shannon nie byli biologiczni. To może ona jest siostrą Rayny? To by wyjaśniało podobieństwo wyglądu. To dlaczego ci biologiczni ją oddali. Może z powodu tej choroby?
OdpowiedzUsuńBędę czytać dalej.
Hmhmhm. Znów się niewiele pomyliłam z tym, że Rayna będzie musiała udawać Shannon przed rodzicami. Zakładałam jednak, że Aiden wprowadzi ją trochę w świat zmarłej przyjaciółki. Może jeszcze nie wszystko stracone.
OdpowiedzUsuńTo trochę dziwne, ale Rayna, gdy dowiedziała się o tym, że rodzice Shannon nie byli jej biologicznymi rodzicami, zareagowała tak, jakby faktycznie była nią. Ale ten fakt daje nowe światło na sprawę - czy możliwe jest zatem, by Rayna miała bliźniaczkę?
Ale tak w ogóle, to ja bym się w końcu chciała dowiedzieć, co to za choroba dręczyła Shan. I co takiego stało się w jej życiu, że postanowiła popełnić samobójstwo.
Mam nadzieję, że przynajmniej jedną odpowiedź znajdę w rozdziale, za który właśnie się zabieram. :3
Spotkanie na tyłach... Na miejscu Rayny wybrałabym bezpieczniejsze miejsce. Kto wie, co się może zdarzyć.
OdpowiedzUsuńA policja po badaniach DNA nie zawiadomiłaby rodziców Shannon?
Czyli jednak bliźniaczki. :)
Przyznaję się, bez bicia. Przeczytałam do końca, nie mogłam się powstrzymać. Zainspirowałaś mnie także, do napisania, krótkiej historyjki, hah.
OdpowiedzUsuńDziwię się, jak po tylu, nieprzespanych nocach jeszcze się trzyma. Ja dziś umieram, czuję się jak wrak. Chłopak cały czas mnie zachwycał i intrygował. Z chęcią przeczytałabym historię, z jego punktu widzenia. I wyobrażam sobie, jak wizyta u rodziców, musiało wstrząsnąć Rayną, w końcu jest ona, bardzo wrażliwa. Widać, że rodzice kochali Shannon. Serce mi krwawiło, przy tym spotkaniu.
Pozdrawiam ;)
___________________
Zapraszam w wolnej chwili:
zycie-liryka-pisane.blogspot.com